Ach, co to był za ślub!
Tak jak wspomniałam w poprzednim poście, w ostatni weekend postanowiliśmy zafundować sobie sesję poślubną:) Idea była prosta: po 5 latach wracamy do tego samego skansenu w Nowogrodzie i w tych samych miejscach robimy zdjęcia. Tegoroczna sesja była równie "profesjonalna" co wtedy:) Była wizażystka i fotograf w jednym, młodszy fotograf grzybek i dużo przymrużenia oka. Do sesji ślubnej nawiązywał mój toczek i jego krawatka - jedyne akcesoria jakie zostały nam z tamtego dnia (oprócz obrączek:). Do toczka mam ogromny sentyment...Podoba mi się tak samo jak wtedy (czego nie mogę do końca powiedzieć o reszcie mojej kreacji ślubnej) więc przechowuję go pieczołowicie i mam nadzieję, że być może kiedyś skorzysta z niego moja córka lub wnuczka (łeee, ale się zrobiło sentymentalnie...!!). A póki co mam nadzieję, że będę mogła odkurzać go z kurzu co 5 lat :D
Źródło pochodzenia: jeansy - Levis, sweter - sh (Bhs), szal - Berska, toczek - pracownia ślubna na Woli, buty - Deichmann
A tak było wtedy (gdyby nie te coś na szyi byłoby nawet nieźle):