Rzymskie wakacje
To był strzał w dziesiątkę! Spontanicznie zakupione bilety (okazja, okazja!), szybka decyzja no i polecieliśmy. Wyjazd ten zapoczątkuje chyba u mnie zwyczaj listopadowych wakacji: w Polsce szaro, mgliście i ponuro. Polska złota jesień już za, białe święta jeszcze przed. Totalny stan zawieszenia sprzyjający depresji, jak nic! Idealną odtrutką na to jest włoskie espresso, rzymskie ruiny i śródziemnomorski klimat. Ten idealny obrazek zakłóca może nieco roczne, biegające już dziecko (skutecznie wypełniające nam czas i uniemożliwiające intensywny shopping czy rajd po targu staroci) no ale są i zalety takiej sytuacji: ciao bambini!, bella! - takie okrzyki i uśmiechy towarzyszyły młodej i nam co krok, poza tym przepuszczano nas w kolejkach:p no i łatwo było mnie zlokalizować - wystarczyło posłuchać skąd dobiega wrzask wkurzonego dziecka (być może dzięki temu kilka razy wpadłyśmy na siebie z
Ryfką, zwiedzającą Rzym w tym samym czasie)
Sam Rzym zrobił na mnie duże wrażenie, ale jeśli chodzi o zabytki to jeszcze większe wrażenie wywarły ruiny starożytnego miasta Ostia Antica - tuż pod Rzymem, w kierunku morza.
€ albo i więcej...
Moda: spodziewałam się zastać wielu dobrze ubranych mężczyzn i nie zawiodłam się! Panowie niemal w każdym wieku pokazywali czym jest klasa i szyk. Panie były trochę mniej zauważalne, no może oprócz tych starszych - ze starannym makijażem i z obowiązkową złotą biżuterią. Miałam ochotę na jakąś modową pamiątkę z Rzymu, ale lekko się rozczarowałam: sklepy z damskimi ciuchami to albo nudna i droga klasyka albo bazarowe świecidełka. Może miałam pecha a może tak rzeczywiście wygląda włoska ulica? Zastanawiałam się mocno nad pewnym różowym kapeluszem (pokazywałam go na
swoim fb) ale ostatecznie go nie kupiłam bo doszłam do wniosku że jest zbyt klasyczny i elegancki.
W międzyczasie, pomiędzy zwiedzaniem a bieganiem za młodą udało mi się zrobić kilka fotek blogowych więc następny post już bardziej modowy:)