Luz
Większy luz czuję chyba tylko w moich ukochanych różowych dresach. No ale ponieważ w dresach jeszcze nie chadzam po ulicach (chyba, że na spacer z psem rano) to w ten weekend całkowitą swobodę zapewnił mi kombinezon w roli spodni i męska koszulka. W roli dodatków pierwsza "pamiątka" z Hiszpanii, którą chwalę się tu na blogu, czyli olschoolowy zegarek kolory złotego + złoty kajdan:) Resztę moich łupów z urlopu będę pokazywać sukcesywnie.
Źródło pochodzenia: buty - Deichamnn, kombinezon jako spodnie - Vero Moda, męski T-shirt - Reserved, torba - Flo, kajdan - targ staroci, zegarek - pamiątka z Hiszpanii
Uwielbiam taki luz:) Nie mogę się napatrzeć, jak kwitnąco wyglądasz z brzuszkiem... :) Zazdroszczę, bo wiem, jakie fajne chwile przed Tobą;))) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZegarek *_*
OdpowiedzUsuńsama miałam takie szare luzaki 3/4 i latałam w nich całą ciążę :) teraz mam do nich lekki wstręt z powodu przesytu okrutnego ale było mi w nich absolutnie najwygodniej na świecie :)
OdpowiedzUsuńa u Ciebie pamiętam, że to chyba kombinezon :)
lubię takie luźne zestawy :)
OdpowiedzUsuńładnie i fajny różowy akcent
OdpowiedzUsuńAch, ten brzusio! =)
OdpowiedzUsuńpiękny zegarek, muszę sobie taki sprawić ;)
OdpowiedzUsuńASIU: taki luz to mi się kojarzy m.in. z Tobą:) do zbliżającej się przyszłości odnoszę się ambiwalentnie...jestem jej ciekawa i trochę się obawiam jednocześnie.
OdpowiedzUsuńCANDICE: :)
AGAKRY: ja odkryłam ten kombinezon jeszcze długo przed ciążą i z racji mojego uwielbienia dla szarych rzeczy pokochałam od razu.
MEJDINKA: ja też
LILAANAA: dzięki
ŻUŻU: rośnie w siłę:)
MIIKAX3: w Hiszpani takie zegari były w co drugim sklepie z biżuterią - ewidentnie są teraz na fali:)
No i masz rację, "ambiwalentny" to chyba przymiotnik najwłaściwszy do określenia wszystkiego związanego nie tylko z ciążą, ale i porodem, macierzyństwem itd.:) Ale i tak uważam, że to wszystko jest magiczne:))
OdpowiedzUsuńPiękna jest ta torebka, no i tak zachwycająco i promiennie wyglądasz, jestem zauroczona :****
OdpowiedzUsuńtorebka jest prze przeurocza, zupełnie jak Twój uśmiech :-.) Pozdrawiam i będę zaglądać :-.*
OdpowiedzUsuńnie wierzę w to, że masz rurzowe dresy ;D
OdpowiedzUsuńa brzucho odjazdowe!
pozazdrościć :D
ASIU: tak, magiczne to też dobre słowo...magiczne, zaskakujące i nieco abstrakcyjne dla laika. Codziennie próbuję w to wszystko uwierzyć:)
OdpowiedzUsuńMACADEMIAN GIRL: dziękuję, ja dla odmiany jestem zachwycona Twoim blogiem i prędko dodaję go do swojej listy blogów obserwowanych:)
BROSHA: dziękuję:)
SZPIEGOWSKY: a udowodnić Ci?!? To moje ukochane dresy, mam je już z 10 lat i występowały już nawet tu na blogu (o tutaj: post 26) No!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJAKUBIE: uszanuj moją prośbę o nie reklamowanie swoich blogów u mnie
OdpowiedzUsuńhaha ;-) no pięknie!
OdpowiedzUsuńrurzowa dresiara :D
Robaczku, oddaj mi te spodnie, cooooo?:) :) :) :)
OdpowiedzUsuńale zegarek!!! zazdraszczam ;) o i brzusio już troszkę widać :)
OdpowiedzUsuń