Powtarzalność jest nudna, rutyna zabija. Oczywista oczywistość? Nie do końca. Wpadłam ostatnio na serię zdjęć Nicholasa Nixona 'The Brown Sisters'.... coś niesamowitego. Ten amerykański fotograf robił zdjęcia swojej żonie i jej trzem siostrom przez ponad 30 lat. Rok w rok dziewczyny, a później kobiety stawały w tej samej kolejności a on robił im proste, czarno-białe zdjęcie. Jedno zdjęcie nie robi wrażenia, dwa też, ale już 36 zdjęć oglądanych jedno po drugim jest...ogromnie wzruszające.
Rok 1975
Rok 2012
Polecam Wam obejrzeć wszystkie te zdjęcia, można je znaleźć m.in tu, były wystawiane w wielu muzeach a także znalazły się w książce "Nicholas Nixon: The Brown Sisters' wydanej w 2002 przez The Museum of Modern Art, New York (kolejna edycja w 2008, z dodanymi kolejnymi zdjęciami, które powstały w międzyczasie).
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo dopiero gdy wpadłam na "The Brown Sisters" uświadomiłam sobie, że nie jest to dla mnie zupełnie obca idea. Zupełnie nieświadomie, tylko i wyłącznie z chęci utrwalenia przemijających momentów mam kilka takich serii zdjęć.
Po pierwsze ja i mój facet - jesteśmy razem już bardzo długo, od gówniarzerii, ale po ślubie dopiero 7lat. Ponieważ impreza weselna była organizowana przez gówniarzy:), bez pompy i nieco po partyzancku to wszystkie atrakcje typu kamerzysta, zdjęcia, sesje zdjęciowe również potraktowaliśmy z przymrużeniem oka. Kamerzystą był mój brat, kamerę dostał amatorską i kręcił co chciał i kiedy chciał. Niekiedy kamera przechodziła w cudze ręce i w ten oto sposób mamy prawdziwy offowy dokument z wesela (kręcony z ręki, z drżącym obrazem i nieostrymi ujęciami) rozpoczynający się już kultowymi w naszej rodzinie słowami mojej 7-letniej wówczas siostry: "Zapraszamy na film - o czym? - o różach". Sesja poślubna? Wypad do skansenu w Nowogrodzie rano, kolejnego dnia po ślubie. Skacowani, zmęczeni, niewyspani:) Zdjęcia robił kolega koleżanki - jedyny profesjonalny element w tej całej szopce. Minęło 5 lat, trochę się zmieniliśmy, a ja nagle wpadłam na pomysł aby powtórzyć sesję ślubną. Nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć skąd ten pomysł - może z sentymentu? może chciałam zrobić to porządniej, bez poweselnego zmęczenia? Nie pamiętam. Ponieważ pozbyłam się już sukni ślubnej (która już mi się zdążyła do tego czasu odpodobać) to postanowiliśmy, że stałe będą: MIEJSCE (skansen w Nowogrodzie), MY, TOCZEK i KRAWATKA. Zdjęcia robiła koleżanka:)
Rok 2005 Rok 2010
Kolejną sesję planujemy 10 lat po ślubie, czyli...za 2lata:) Będzie ciut ciaśniej, bo będzie także Lena, ale to tylko doda uroku zdjęciom. Liczę na to, że i fotograf będzie ten sam, hmmm Żwirek?
Kolejny projekt, który pojawił się w moim życiu zupełnie przypadkowo związany jest z okresem ciąży. Obserwując własne ciało nie mogłam wyjść z podziwu, że z dnia na dzień robię się tak inna. Było to uczucie przerażające i fascynujące jednocześnie - wszystko przez to, że mam dość stabilny metabolizm. Zazwyczaj nie tyję i nie chudnę, jestem stale patykiem. Nagle obserwowałam wymykanie się ciała z dotychczasowych reguł - wpadłam na pomysł, aby do udokumentować. W ten sposób rozpoczęliśmy cykanie bardzo intymnych zdjęć, co miesiąc, w sypialni, czarno-biały akt. Pozwólcie, że zostawię je dla siebie:) Mogę tylko dodać, że siedziałam na nich bokiem (więc brzuch był doskonale widoczny), zawsze w tym samym miejscu, a na ostatnim zdjęciu trzymam już na rękach Lenkę:) Wspaniała pamiątka.
Później okazało się, że nie tylko ja wpadłam na taki pomysł (mały off topic: kiedyś posmarowałam bułkę pesto i wrzuciłam do piekarnika z różnymi dodatkami typu pomidory, czosnek, ser - byłam bardzo dumna, że wymyśliłam coś tak fajnego - do czasu gdy odkryłam, że to już istnieje i nazywa się bruschetta:p). W sieci można znaleźć przykłady wielu podobnych akcji, dużo bardziej zaawansowanych niż moja (na przykład ten lub ten).
Żeby tego wszystkiego był mało, zaraz po urodzeniu Leny pomyślałam sobie, że warto byłoby jej zrobić zdjęcie w łóżeczku - bo ona była w nim taka malutka!!. Było to dokładnie w miesiąc po jej narodzinach. Niewiele myśląc - jak tylko pomysł wpadł mi do głowy - włożyłam Lenę do łóżeczka i zrobiłam jej zdjęcie. Dopiero gdy Lena skończyła 2 miesiące pomyślałam, że w sumie fajnie byłoby cykać jej takie fotki co miesiąc. Chcąc nie chcąc musiałam wykorzystać pajaca, w którym zrobiłam pierwsze zdjęcie i cieszę się teraz, że trafiło na takiego bez stópek i kiepskiej jakości (H&M rządzi:p) bo dzięki temu Lenę udaje się w niego wciskać od 2 lat! Przez pierwszy rok zdjęcia robiłam co miesiąc, później zrobiłam na 1,5 roku i 2 lata. Złośliwi twierdzą, że będę ją tak katować do 18-ki, ale nie wiem czy poczciwy tygrys tyle wytrzyma:D Ponieważ nie lubię upubliczniać tu zdjęć Leny bez jej wiedzy to głowę ciachnęłam, ale oczywiście w oryginale na zdjęciach jest cała sylwetka. Zawsze w tym samym pajacu, na tym samym prześcieradle, w tym samym łóżeczku, 2 dnia danego miesiąca, rano. Nuda, powtarzalność, rutyna, banalne do wykonania a jaki efekt!
Kolejny projekt, który pojawił się w moim życiu zupełnie przypadkowo związany jest z okresem ciąży. Obserwując własne ciało nie mogłam wyjść z podziwu, że z dnia na dzień robię się tak inna. Było to uczucie przerażające i fascynujące jednocześnie - wszystko przez to, że mam dość stabilny metabolizm. Zazwyczaj nie tyję i nie chudnę, jestem stale patykiem. Nagle obserwowałam wymykanie się ciała z dotychczasowych reguł - wpadłam na pomysł, aby do udokumentować. W ten sposób rozpoczęliśmy cykanie bardzo intymnych zdjęć, co miesiąc, w sypialni, czarno-biały akt. Pozwólcie, że zostawię je dla siebie:) Mogę tylko dodać, że siedziałam na nich bokiem (więc brzuch był doskonale widoczny), zawsze w tym samym miejscu, a na ostatnim zdjęciu trzymam już na rękach Lenkę:) Wspaniała pamiątka.
Później okazało się, że nie tylko ja wpadłam na taki pomysł (mały off topic: kiedyś posmarowałam bułkę pesto i wrzuciłam do piekarnika z różnymi dodatkami typu pomidory, czosnek, ser - byłam bardzo dumna, że wymyśliłam coś tak fajnego - do czasu gdy odkryłam, że to już istnieje i nazywa się bruschetta:p). W sieci można znaleźć przykłady wielu podobnych akcji, dużo bardziej zaawansowanych niż moja (na przykład ten lub ten).
Żeby tego wszystkiego był mało, zaraz po urodzeniu Leny pomyślałam sobie, że warto byłoby jej zrobić zdjęcie w łóżeczku - bo ona była w nim taka malutka!!. Było to dokładnie w miesiąc po jej narodzinach. Niewiele myśląc - jak tylko pomysł wpadł mi do głowy - włożyłam Lenę do łóżeczka i zrobiłam jej zdjęcie. Dopiero gdy Lena skończyła 2 miesiące pomyślałam, że w sumie fajnie byłoby cykać jej takie fotki co miesiąc. Chcąc nie chcąc musiałam wykorzystać pajaca, w którym zrobiłam pierwsze zdjęcie i cieszę się teraz, że trafiło na takiego bez stópek i kiepskiej jakości (H&M rządzi:p) bo dzięki temu Lenę udaje się w niego wciskać od 2 lat! Przez pierwszy rok zdjęcia robiłam co miesiąc, później zrobiłam na 1,5 roku i 2 lata. Złośliwi twierdzą, że będę ją tak katować do 18-ki, ale nie wiem czy poczciwy tygrys tyle wytrzyma:D Ponieważ nie lubię upubliczniać tu zdjęć Leny bez jej wiedzy to głowę ciachnęłam, ale oczywiście w oryginale na zdjęciach jest cała sylwetka. Zawsze w tym samym pajacu, na tym samym prześcieradle, w tym samym łóżeczku, 2 dnia danego miesiąca, rano. Nuda, powtarzalność, rutyna, banalne do wykonania a jaki efekt!
Czasami zastanawiam się czy ja jestem do końca normalna...no bo kto tak regularnie cyka zdjęcia, dokumentuje upływ czasu, konsekwentnie pilnuje stałych elementów dekoracji? Tylko taki świr jak ja:) Lubię patrzeć na klamrę spinającą moje życie, porządkującą je. Lubię w tych projektach to, że są w stanie uchwycić coś nieuchwytnego. Rodzice nigdy nie zauważają jak ich dzieci rosną, dopiero gdy te zamykają się w pokoju mówiąc 'daj mi spokój' zamiast 'mama, psitul!" dochodzi do nas, że to już nie jest te niemowlę, które tak niedawno wynosiliśmy dumnie ze szpitala. Ja patrząc na moje zdjęcia łapię ulotne chwile mego życia i cieszę się, że mogę je przytrzymać na dłużej.... Czy są jeszcze na sali takie świry jak ja?
miłą mieć taka pamiątkę córa pewnie będzie wdzięczna za coś takiego ;-)
OdpowiedzUsuńto chyba zależy do kiedy ją będę wciskać w tego tygrysa:)
UsuńTeż mam coś na kształt obsesji dokumentacyjnej, więc Cię dobrze rozumiem:) btw. fajnie się czyta, to co piszesz i miło, że postanowiłaś poszerzyć tematykę bloga:)
OdpowiedzUsuńale robisz zdjęcia tak jak ja - w tej samej scenerii, z tymi samymi akcesoriami, w określonych przedziałach czasowych? jestem ciekawa czy tylko ja tak mam, czy ktoś inny też:)
Usuńmam kilka zdjęć w tej samej scenerii, ale to jest dokumentacja zmian krajobrazu;) raczej to jest tak, że staram się mieć aparat przy sobie, żeby uchwycić moment. czasem z tych uchwyconych momentów da się stworzyć jakąś serię ze wspólnym mianownikiem, a czasem nie. chyba nie jestem aż tak metodyczna jak Ty;)
Usuńto jest cudowna, wspaniała forma dokumentowania rzeczywistości i moim zdaniem zakrawa o niesamowity cykl fotograficzny. to, ze tak robisz, pozwala jedynie sądzić, ze jesteś świadomą dokumentalistką, a nie świrem. i to jest w tym wszystkim najlepsze. jest mnóstwo takich projektów, jedne sa lepsze lub słabsze, ale nie zmienia to faktu, ze pokazują nie tylko zmianę, ale też determinację, pamięć, poświęcenie czasu. to dziś rzadko spotykane, zauważ, że większość rodziców woli doraźne "sweet focie" na fejsie, niż postarać się o prawdziwy cykl zdjęć, na który i po latach będzie można spojrzeć z ogromnym sentymentem.
OdpowiedzUsuńwiesz co? na Twoim miejscu wydałabym książkę. nie album ze zdjęciami, a książkę fotograficzną;) a dokładniej mam na myśli zdjęcia Twoje z czasu ciąży. myślę, że to mogłaby być piękna forma utrwalenia tych obrazów, nadal intymna, a jednocześnie łatwo dostępna dla Ciebie i męża. forma książki dodatkowo "uświęca" sam obraz, dodając mu nieco dostojności, a oglądanie zdjęć w takiej formie zakrawa o pewien rytuał. więc jeśli czujesz, że te fotografie to coś więcej, to się nie wahaj!
trzymam kciuki za dalsze dokumentowanie:)
po pierwsze, witaj:) po drugie: to strasznie miłe co napisałaś! nie jestem fotografem, nie aspiruję nawet do tego więc tym bardziej cieszą mnie takie słowa od takiej osoby jak ty! bardzo dziękuję Ci za pomysł z książką (oczywiście w jednym egzemplarzu) - że też ja na to nigdy nie wpadłam! Zdjęcia Leny w tym pajacu mam wywołane i powieszone na ścianie w kuchni więc nie mam potrzeby, żeby jeszcze dodatkowo umieszczać je w książce (poza tym projekt nadal trwa i nie wykluczam, że na 2,5roku znowu zrobię jej zdjęcie...). Zdjęcia moje i mojego męża są na razie tylko dwa... ale sesja ciążowa to już zamknięty temat i chyba rzeczywiście wart uwiecznienia w ten sposób!
Usuńdzięki
Uwielbiam oglądać takie zdjęcia! :) Zawsze bardzo się na nich wzruszam :)
OdpowiedzUsuńi ja się wzruszam:)
UsuńSwietna pamiatka :) A kto decyduje co i kto jest normalny? Wszyscy jestesmy normalni i nienormalni :) Robaczku, gdzie mozna dostac taka czarno-biala ochronke na szczebelki lozeczka? Z innej beczki ( z ciekawosci ) wciaz karmisz piersia?
OdpowiedzUsuńw świetle zachowań większości to nie jest chyba norma:) ochronka jest firmy whiteandblack i można ją kupić np tutaj. Już nie karmię, Lena się sama odstawiła jak miała około 16miesięcy.
UsuńDzieki dzieki :)
OdpowiedzUsuńNo cóż Aniu!Po raz kolejny mnie zaskoczyłaś,pozytywnie oczywiście.I wzruszyłam sie też.Miałaś super pomysł,oby tak dalej.o sesji ciązowej to może kiedyś znowu pomyslisz.Serdecznie Cie pozdrawiam.Ps.mój Robaczek własnie skończył 32 lata!Małgosia
OdpowiedzUsuń:) pozdrów swojego robaczka, sądziłam, że jest starszy a wychodzi na to, że niemal w moim wieku!
UsuńOd 20 lat, robię doroczne zdjęcie moim dzieciom. Zdjęcie robione jest przeważnie latem, na tarasie. Robię 2 ujęcia, jedno sztywne, oficjalne, drugie bardziej luzackie.
OdpowiedzUsuńMam specjalny album tylko do tych zdjęć. Planuję podzielić kiedyś zdjęcia. Oficjalną fotkę z roku parzystego dostanie to urodzone w roku parzystym i nieoficjalną z roku nieparzystego, drugie odwrotnie :)
I mam bardzo wysokie mniemanie o moim dobrym stanie psychicznym :)))
o wow, w takim razie jesteś poziom wyżej! to musi być super tak przeglądać te zdjęcia - zasługujesz na wystawę w muzeum, tak jak Nicholas Nixon, o którym tu pisałam:) ps. jak wpadłaś na ten pomysł?
UsuńMąż ma fioła na punkcie robienia zdjęć, mamy mnóstwo albumów, teraz mnóstwo plików. Chciałam widzieć jak zmieniają się nasze dzieci " na szybko ".
UsuńPierwszy album był z wybranymi ich zdjęciami, po kilka w roku. W końcu wymyśliłam doroczną sesję i tak już zostało. Teraz żałuję, że nie robiliśmy dorocznego zdjęcia rodzinnego, typu zawsze takie samo ustawienie i tym samym miejscu. Szkoda :)
Spójrz, proszę, na ten projekt, autorka była też w Polsce w tym roku - zdjęcia z tymi samymi osobami, w tych samych pozach i otoczeniu po 20-30 latach ! Nie mogłam się napatrzeć !
OdpowiedzUsuńirinawerning.com/back-to-the-fut/back-to-the-future/
Serdeczności, rk
dzięki za przypomnienie, widziałam to już kiedyś ale zupełnie o tym zapomniałam przy pisaniu tego posta - te zdjęcia są niesamowite, szczególnie ostatnie z kolumną!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie podróże w czasie :)
OdpowiedzUsuń