Na choince wyrosły dwa naszyjniki, jeden dla mamy, drugi dla mnie - oba mojej produkcji. Jeden bardziej klasyczny: złoto-czarny z perełkami, a drugi dla sroczki: błyszczący, nieco kiczowaty, kolorowy i ze świecidełkami. Nie zgadujcie który dla kogo bo to oczywiste:)
Czuję się trochę tak jak wyglądam, czyli r.o.z.m.y.t.a... brak słońca zabija inicjatywę.
Tak bardzo chciałabym Ciebie tutaj blisko mieć I bez słów siedząc razem na podłodze rozmyć się I oszukać tę ulotną chwilę, zostać tak na zawsze. Wyrzucić wyjazdowy bilet, nigdzie nie wyjeżdżać, nie wracać. Przy tych dźwiękach rozmyć się z Tobą Zniknąć jak cukier w gorącej wodzie, ślizgać się jak na lodzie Mam w tyle co jest teraz w modzie Ja mówię swoje, trzaski, winylowa płyta Ja czekam byś także rozmyty tutaj rozlał się po ścianach Razem ze mną łeb w łeb, rozmyci lepcy jak na muchy lep
Źródło pochodzenia: naszyjniki - filcowa panterka + guziki + aksamitna wstążka + trochę wolnego czasu i igła z nitką
Od razu wiedziałam, który jest twój-oczywiście ten bardziej szalony:)
OdpowiedzUsuńCudnie - wesołych!
OdpowiedzUsuńa już miałam pytać jak takowe zrobiłaś - ale widzę że filcowa panterka i czas;)
OdpowiedzUsuń