Mam ostatnio sporo pracy zawodowej, szczerze mówiąc to nawet nie sporo, a ogrom. Dlatego takie chwile jak ten niedzielny wypad nad Wisłę są [uwaga banał] zupełnie wyjątkowe. Nie ze względu na częstotliwość, ja po prostu doceniam wtedy to co mam dookoła siebie.
Nie potrzeba podroży wgłąb siebie w trakcie wyprawy do Azji, mi wystarczy chwila w dziczy (która o dziwo jest tuż pod domem) aby cieszyć się jak głupek z drobiazgów. Fajnie, że słońce świeci. Że pies kopie dołki na plaży od 3 godzin. Że towarzystwo dopisuje. Że gramy w frisbee. Że nie ma spiny.
To był zeszły weekend, w ten Biebrza! Już nie mogę się odczekać widoku Leny nawołującej naiwnie w lesie "Łosiu chodź, łosiu chodź!".
Ha chyba powinna powstać taka koszulka z napisem BEZ SPINY! jeszcze takiej nie widziałam. Super, że udaje Ci się jednak wygospodarować chwilę czasu dla siebie i rodziny i zauważać to co jest pod nosem, czerpać z tego przyjemność i się delektować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
M
dziecku tak jak i sobie wydziobałaś grzywkę...
OdpowiedzUsuńtak poza tematem, Lena ma piękne spodnie, nie mam dzieci,a le interesuje mnie gdzie kupiłaś, jeśli to nie tajemnica ;)
OdpowiedzUsuńciuchland:)
Usuńa ta trzecia noga to za oko robi?
OdpowiedzUsuńgdzie?:)
Usuńno jest takie zdjęcie na kocu!
Usuńano faktycznie :) tutaj jest ;) http://1.bp.blogspot.com/-Yqn2F1LwcMI/Uz5icK7z1lI/AAAAAAAAHDk/nF7x7dKZu1c/s1600/459g.JPG he he ;) Buziaki PS> Uwielbiam te legginsy <3
UsuńDawno nie byłam na Twoim blogu. Ale masz już dużą córeczkę. Lubię takie weekendy spędzone poza domem na świeżym powietrzu.
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie spędzony czas :)
OdpowiedzUsuń